Przyciskając mocno swoje usta do mojej
szyi, zsuwał mój sweterek na ziemie.
Swoimi rękoma krążył
po mojej tali wzdłuż całego ciała. Jego cuchnący oddech alkoholu
wypełniał teraz moje usta. Wywołało to u mnie silny odruch
wymiotny, który powstrzymałam. Napierał na mnie całym swoim
ciałem. Przyciskając mnie jeszcze bardziej do ściany za mną,
wsunął swoją rękę pod moją bokserkę. Gładził cały mój
brzuch aż po koronkowy stanik, który miałam na sobie. Drugą
wolną ręką złapał mnie za pośladki, ściskając je mocno. Nie
wahał się ani minuty. Wcisnął teraz rękę pomiędzy moje uda napawając się moim coraz bardziej
gorączkowym oddechem. Bawiąc się moim podnieceniem i strachem
robił to mocniej i szybciej.
Podobało mu się to-czuł się panem w
tej sytuacji. Swoimi ustami z linii żuchwy, po szyje zmierzał teraz
w kierunku mojego dekoltu. Napawał się tym widokiem, śliniąc się
jak pies. Jednym szybkim ruchem złapał dół mojej bokserki i
rozerwał ją na boku. Odrzucił ją całą w strzępach na ziemię.
Niczym nie wzruszony patrzył mi się teraz głęboko w oczy, które
były zimne jak lód. Puste błędne spojrzenie przeszywało
mnie całą. Mój lęk, powodował u niego coraz większe
podniecenie i satysfakcje. Nie trudno było to zobaczyć w jego
uśmieszku, który potęgował u mnie teraz silne uczucie
gniewu.
Coś się we mnie przestawiło. Teraz nie byłam
przestraszona, ale wściekła. Nie pozwolę sobie żadnemu gościowi
na takie traktowanie. Nie jestem pieprzoną lalką, którą
można rzucać po kątach. Albo się teraz poddam, albo będę
walczyć.
O nie kochany, Shanty nie poddaje się tak łatwo. Jeszcze
zobaczysz na co mnie stać.
- Czego się uśmiechasz?! - ze
złością wysyczał w moją twarz.
Jego dezorientacja i zdziwienie
były teraz tak bardzo dobrze widoczne na jego twarzy. Napawało
mnie to ogromną satysfakcją. No jakby na to nie patrząc można
było go zrozumieć. Atakuje dziewczynę w jakiejś uliczce chcąc
się zabawić, która nie dość tego że się uśmiecha to
jeszcze jest niemal rozbawiona. Z boku musiało to wyglądać niemal
komicznie. No ale nie miałam czasu teraz zastanawiać się nad tym. Zdaję się na siebie. Co będzie to będzie. To mój jedyny
plan.
- Widzisz kochanie, skoro chciałeś
się zabawić, trzeba było po prostu zapytać. Mogłam się, hmm
lepiej do tego jakoś przyszykować, no wiesz.. -puściłam mu oczko
przeczesując dłonią jego włosy. Koleś teraz kompletnie
zdębiały nie wiedział co się wokół niego dzieje.
Widocznie połknął haczyk, gdyż po chwili wyraźnie się do mnie
uśmiechał. Idziemy dalej.
Nieoczekiwanie z pełną siłą natarłam na niego,
dziko go całując. Moje usta teraz tak silne, napierały na jego.
Odsuwając się od ściany, miałam większe pole manewru. Wsuwając
swoje ręce pod jego koszule, przewróciłam go na ziemię.
Koleś upadł, podpierając się łokciami. Był widocznie wkurzony.
Siadając na nim okrakiem poprawiłam mu humor. Czułam jak jego
podniecenie sięga zenitu. Jego ręce krążyły teraz po moich
plecach i wzdłuż mojego kręgosłupu, łapiąc mnie za pośladki.
Widocznie ta zabawa podobała mu się coraz bardziej bo poszedł o
krok do przodu. Beż żadnego zastanowienia wsadził swoją rękę za
moje majtki. Czułam jego zimne dłonie krążące nie tam gdzie
powinny. Chwilę później, nie wytrzymując napięcia szukał
zapięcia od mojego stanika. Jeszcze trochę a porozrywa mi resztę garderoby. Ja tymczasem kolistymi ruchami
poruszałam się na nim okrakiem. Koleś niemal dyszał z
podniecenia. Czułam jak jego członek
z każdą sekundą domaga się swego. Czułam, że jest na tyle otumaniony abym mogła spokojnie zwiać. Dobra, czas się zwijać.
z każdą sekundą domaga się swego. Czułam, że jest na tyle otumaniony abym mogła spokojnie zwiać. Dobra, czas się zwijać.
Kiedy zatrzask mojego stanika się
otworzył, nie miałam zbyt dużo czasu na jakiekolwiek działanie.
Chwytając jego ręce, uniosłam mu je za głowę. Koleś myślał,
że to następna moja zabawa, więc poddał mi się
bezpretensjonalnie. Szybkim ruchem wstając wymierzyłam mu mocnego
kopniaka w krocze. Jego jęk bólu przeszył moje ciało. Bez
zastanowienia jedną ręką zakryłam swoje piersi, a drugą
chwyciłam pomięty i brudny sweterek z ziemi. Z szybkością światła
zaczęłam biec w kierunku domu. Nie musiałam nawet sprawdzać, czy
biegnie za mną rozjuszony goryl. Jego jęki przeszywały ciszę.
Udało się.
Śniłam. Po tym wszystkim co się
stało miałam jeszcze siłę śnić. To niebywałe że mój
mózg potrafił po tym wszystkim funkcjonować. Śnił mi się
mój ojciec. Nie umiałam w to uwierzyć. Ostatnim razem zjawił
się w moich snach po jego pogrzebie. A teraz, tak najzupełniej
przyglądał mi się tym swoim wzrokiem.
Jego twarz nie wyrażała
żadnych emocji. Nic nie umiałam z niej wyczytać.
To niemożliwe! Zawsze miałam dobry kontakt z ojcem i wiedziałam w każdej minucie co myśli! Może był mną zawiedziony? Czemu nic
nie mówił? Miałam wrażenie jakby moje serce przestało bić.
Nie czułam nic. Nic nie słyszałam. Tylko mu się przyglądałam.
Tak po prostu.
Całe to zdarzenie przerwała melodia budzącego mnie
budzika. Powracając do świadomości spojrzałam na niego ostatni
raz. Jego kamienna twarz przybrała teraz wygląd przestraszonego
dziecka. Zamarłam.