Paradise Garage.
Nieduży klub na
przedmieściach Nowego Jorku. Centrum wszelkiego zła
i kłopotów. Nie bez przyczyny można było szukać tutaj dilerów
narkotyków, alkoholików i grubych ryb biznesu.W końcu
obiekt był ulokowany koło dużej, starej i opuszczonej fabryki,
niesprawiającej żadnych pozorów. Od czasu, do czasu odbywały
się w tej ruinie grube imprezy, które kończyły się
przeważnie interwencją policji. Kto by się spodziewał w takim miejscu
zastać tych wszystkich ludzi? Towar od ręki, szybkie pożyczki i
najlepsze trunki.
Ogólnie mówiąc raj dla miłośników
zabawy i adrenaliny.
Samo miejsce w sobie budziło strach.
Ciekawa jestem, skąd wzięli nazwę na takie miejsce, bo na pewno w
żadnym wypadku raju to nie przypominało. Bardziej jakąś obskurną
spelunę, do której trafiłam.
- Oni to nazywają klubem?
Zaśmiałam się w duchu.
Nie rozumiem dlaczego w ogóle tu
jestem.
Brakuje mi kłopotów, do jasnej cholery?!
Brakuje mi kłopotów, do jasnej cholery?!
Dobrze
znałam to miejsce, mogłabym powiedzieć, że nawet bardzo dobrze.
Często tu przychodziłam jeszcze za czasów, kiedy obcesowo
szukałam tak jak reszta dzieciaków, znajdujących się tutaj
rozrywek. Nie zaprowadziło mnie to daleko, wręcz przeciwnie, bardzo
głęboko, na samo dno.
Już dawno postanowiłam z tym skończyć, zmienić otocznie, zmienić przede wszystkim siebie..
Już dawno postanowiłam z tym skończyć, zmienić otocznie, zmienić przede wszystkim siebie..
Na daremne.
Kiedyś w końcu powraca się na dawne śmieci.
Ale po co
przyprowadził mnie tu Olivier?
Nie mogliśmy iść na jakiś spacer,
czy co? Nie można spędzić czasu gdzieś indziej? Matko.
Wkurzyłam się. W każdym razie nie podobało mi się siedzenie w tym miejscu.
Urywki wspomnień wciąż powracały do mnie otumaniając mnie z coraz większą mocą. Po śmierci mojego ojca, kiedy przeprowadziliśmy się w te biedne okolice niedaleko tego klubu, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Luksus na jaki mogliśmy sobie pozwolić, samochody, ubrania, biżuteria i pieniądze zmieniły się na obskurne małe mieszkanko wraz z problemami finansowymi. Krótko mówiąc bajka..Nic lepszego nie mogło się nam przytrafić. Zgadnijcie co robi wtedy nastolatka obarczona tymi wszystkimi problemami?
Szuka sobie problemów rzecz jasna!
Pierwsze imprezy trwające do białego rana, alkohol, faceci, fajki.. Balowałam tak ładne kilka miesięcy. Nie stało by się tak gdyby nie mój wspaniały braciszek, który sam postanowił pokazać mi drogę ucieczki od problemów. Myślałam, że mi to choć trochę pomoże.. Że zapomnę o tym wszystkim i będę się dobrze bawiła.. To były ciężkie czasy dla nas wszystkich. Zwłaszcza dla mojej matki, która miała na głowie dwójkę nieogarniętych dzieciaków i małe dziecko w domu. Samo to, że jestem dziewczyną i mam dwóch braci- jednego młodszego, Matt(9 l.) i Gabriel(19l.) sprawia duże kłopoty, ale dosyć o tym.
Nie chcę rozdrapywać starych ran.
Wkurzyłam się. W każdym razie nie podobało mi się siedzenie w tym miejscu.
Urywki wspomnień wciąż powracały do mnie otumaniając mnie z coraz większą mocą. Po śmierci mojego ojca, kiedy przeprowadziliśmy się w te biedne okolice niedaleko tego klubu, moje życie zmieniło się o 180 stopni. Luksus na jaki mogliśmy sobie pozwolić, samochody, ubrania, biżuteria i pieniądze zmieniły się na obskurne małe mieszkanko wraz z problemami finansowymi. Krótko mówiąc bajka..Nic lepszego nie mogło się nam przytrafić. Zgadnijcie co robi wtedy nastolatka obarczona tymi wszystkimi problemami?
Szuka sobie problemów rzecz jasna!
Pierwsze imprezy trwające do białego rana, alkohol, faceci, fajki.. Balowałam tak ładne kilka miesięcy. Nie stało by się tak gdyby nie mój wspaniały braciszek, który sam postanowił pokazać mi drogę ucieczki od problemów. Myślałam, że mi to choć trochę pomoże.. Że zapomnę o tym wszystkim i będę się dobrze bawiła.. To były ciężkie czasy dla nas wszystkich. Zwłaszcza dla mojej matki, która miała na głowie dwójkę nieogarniętych dzieciaków i małe dziecko w domu. Samo to, że jestem dziewczyną i mam dwóch braci- jednego młodszego, Matt(9 l.) i Gabriel(19l.) sprawia duże kłopoty, ale dosyć o tym.
Nie chcę rozdrapywać starych ran.
Siedząc tak i myśląc o tym
wszystkim, wpatrywałam się tępo w ścianę, jakbym miała na niej
znaleźć coś szczególnie ciekawego. Nic.
Oprócz kilku ”artystycznych” obrazków jakiś nastolatków nic takiego nie znalazłam. Na prawo, od tej wielkiej twórczości znalazłam kilka miłosnych tekścików.
Oprócz kilku ”artystycznych” obrazków jakiś nastolatków nic takiego nie znalazłam. Na prawo, od tej wielkiej twórczości znalazłam kilka miłosnych tekścików.
Wiecie, coś w stylu
„Och jak ja to Cie nie kocham, wyjdź za mnie” i takie bzdety.
Zemdliło mnie. Z tego wszystkiego miałam ochotę się głośno
zaśmiać. Jestem niemal pewna, że po tym ich wielkim uczuciu
zostały właśnie tylko te słowa.
Tak to wszystko właśnie funkcjonuje w Nowym Jorku.
W końcu to jedno z najsławniejszych miast na kuli ziemskiej, pod względem ilości pranych tu pieniędzy i zabawy. Kluby, bary i największe dyskoteki czekają na ciebie na każdym rogu. To było w tym wszystkim najlepsze.
Tak to wszystko właśnie funkcjonuje w Nowym Jorku.
W końcu to jedno z najsławniejszych miast na kuli ziemskiej, pod względem ilości pranych tu pieniędzy i zabawy. Kluby, bary i największe dyskoteki czekają na ciebie na każdym rogu. To było w tym wszystkim najlepsze.
Można było się
tu tutaj dobrze zabawić. Włączając w to wszystkie panie ubrane w
miniówy, stojące w ciemnych uliczkach.
A propo tej wielkiej miłości.. Wiecie
co ja o tym wszystkim myślę? Że to chore, po prostu. Dla mnie
miłość nie istnieje i nigdy nie istniała. W tym wszystkim chodzi
tylko o to, aby całe twoje życie zmieniło się pod kątem jednej
osoby, która staję się twoim własnym „centrum
wszechświata”.
To takie nienormalne. Jak dla mnie jest
to zwykłe, bezlitosne uczucie zasłaniające ci widok na świat i
wszystko włącznie z nim. Okej, dość. Nie mam siły dłużej nad
tym debatować. Każdy ma swoją opinie na ten temat.
Siedzieliśmy właśnie wszyscy w
środku klubu. Ja, Olivier i jeszcze kilku innych znajomych, popijaliśmy drinki. Oczywiście alkoholu nam nie było jeszcze można
pić, gdyż nie jesteśmy pełnoletni, ale jak ma się znajomości..
czemu nie.
Raz można wypić, nie? Wszyscy właśnie rozmawiali o jakiejś nowo otwartej dyskotece, tuż niedaleko, która szczyciła się prawdopodobnie swoim niezwykłym oświetleniem i atmosferą. Najwięcej do powiedzenia miał Denny, który zdążył już być tam dwa razy.
Raz można wypić, nie? Wszyscy właśnie rozmawiali o jakiejś nowo otwartej dyskotece, tuż niedaleko, która szczyciła się prawdopodobnie swoim niezwykłym oświetleniem i atmosferą. Najwięcej do powiedzenia miał Denny, który zdążył już być tam dwa razy.
- Mówię wam, wiecie jaki
odjazd?! Ostatnio grali tylko same hiciory! Rihanna, Timbaland,
Pitbull mam wymieniać dalej? Było po prostu zajebiście! A
gdybyście zobaczyli tylko te laski, o mamuniu!
Do rozmowy wtrąciła się Claudia.
-
Sorry, Den, ale laski mnie nie kręcą -zaśmiała się w jego
stronę. -Są tam jakieś dupy? Wiesz przystojniaczki z klatą.. -
puściła mu oczko. Cała Claudia..
- No wiesz, nie szczególnie
zwracam uwagę na facetów ale kilku napakowanych typków
kręciło się koło barów i to takich dosyć. -zrobił mine
„co to było” z tymi jego wytrzeszczonymi oczami, zachichotałam.
Spojrzałam w stronę Claudii.
Niepotrzebnie. Ta już uśmiechała się w moją stronę puszczając
mi co chwile oczko. Już wiedziałam czego chce.. Jaaacie.
Ale się wpakowałam.
Ale się wpakowałam.
- No dobra, a teraz wszyscy zbieramy
dupy i idziemy na parkiet tańczyć. Właśnie wyłapałem w tłumie
dosyć nice blondyneczkę. -I już go nie było. Patric to taki
dziwny koleś. Wysoki, szczupły, szatan z niebieskimi oczami. Każda
na niego leciała, chociaż nie wiem co miał w sobie takiego
szczególnego.
Problemem było to, że tylko blondynki
mogły mieć u niego szanse. Dziwne ma gusta jak dla mnie..
Przecież tyle ładnych dziewczyn się tutaj kręciło, na które on nawet nie spojrzał.
Olivier momentalnie złapał mnie za rękę i zaprowadził na parkiet. Pomimo moich
licznych sprzeciwień i gróźb wymierzonych w jego osobę, wciągnął mnie w sam środek
roztańczonego tłumu.
Nie chciało mi się dzisiaj tańczyć. Nie
miałam siły. Cały dzień przebywania z moimi braćmi, w domu, wystarczająco dał mi dokopać. No ale okej, zrobie to dla niego.
Niech mu będzie.
W tle leciała właśnie nuta Keri Hilson &
Chris Brown- Lose Control. Uwielbiam ją! Była to jedna z
ostatnich nut, które tak często słuchałam. Beż żadnego
wstydu przycisnęłam do siebie Oliviera.
Uwielbiałam jego bliskość, czuć jak napiera na mnie własnym ciałem wprawiając nas oboje w ruch. Tańczyliśmy jak zaczarowani w egzotycznym tańcu. Nie wstydziliśmy się siebie, już dawno obydwoje pozbyliśmy się nieśmiałości. Mogłam w ten sposób poczuć go, jak łączy się ze mną, dotykając mnie.
Olivier był dobrze zbudowanym brunetem o ciemnych oczach, za które byłam gotowa zabić. Znałam je niemal na pamięć. Każda linia rzęs była mi tak dobrze znana. Mimo różnicy dwóch lat między nami, czułam się z nim tak swobodnie, bezpiecznie, mogłabym powiedzieć. Spojrzałam na jego twarz. To był błąd. Zgubiłam się w niej. Patrzał teraz na mnie lekko się uśmiechając i objął mnie mocniej w pasie. Jęknęłam czując jego na całej sobie. Jego dłonie, tak ciepłe, krążyły teraz od karku po dolną część pleców. Przyprawiało mnie to o przyjemne dreszcze. Zbliżył się do mojej twarzy tak blisko, że poczułam jego oddech na moich ustach. Ten piękny moment przerwał nam nieznajomy, który położył swoją dłoń na moim ramieniu odrywając mnie od Oliviera. Jego oczy, teraz tak ciemne, ze
znaczącą groźbą wpatrywały się w punkt za mną. Obróciłam
się. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć nieznajomy zwrócił
się w stronę Oliviera i powiedział:
- Teraz moja kolej.
jaram sie w chuj.
OdpowiedzUsuńTiaaa,można się domyślec czym często kończą się narkotyki itp ;/ Miało być buzi!Co psujesz co?!xd
OdpowiedzUsuńNo no.. Powiem, że świetne opowiadanie. Jestem ciekawa, co wydarzy się dalej !
OdpowiedzUsuń