piątek, 9 marca 2012

He liked it.


Przyciskając mocno swoje usta do mojej szyi, zsuwał mój sweterek na ziemie. 
Swoimi rękoma krążył po mojej tali wzdłuż całego ciała. Jego cuchnący oddech alkoholu wypełniał teraz moje usta. Wywołało to u mnie silny odruch wymiotny, który powstrzymałam. Napierał na mnie całym swoim ciałem. Przyciskając mnie jeszcze bardziej do ściany za mną, wsunął swoją rękę pod moją bokserkę. Gładził cały mój brzuch aż po koronkowy stanik, który miałam na sobie. Drugą wolną ręką złapał mnie za pośladki, ściskając je mocno. Nie wahał się ani minuty. Wcisnął teraz rękę pomiędzy moje uda napawając się moim coraz bardziej gorączkowym oddechem. Bawiąc się moim podnieceniem i strachem robił to mocniej i szybciej.
Podobało mu się to-czuł się panem w tej sytuacji. Swoimi ustami z linii żuchwy, po szyje zmierzał teraz w kierunku mojego dekoltu. Napawał się tym widokiem, śliniąc się jak pies. Jednym szybkim ruchem złapał dół mojej bokserki i rozerwał ją na boku. Odrzucił ją całą w strzępach na ziemię. 
Niczym nie wzruszony patrzył mi się teraz głęboko w oczy, które były zimne jak lód. Puste błędne spojrzenie przeszywało mnie całą. Mój lęk, powodował u niego coraz większe podniecenie i satysfakcje. Nie trudno było to zobaczyć w jego uśmieszku, który potęgował u mnie teraz silne uczucie gniewu. 
Coś się we mnie przestawiło. Teraz nie byłam przestraszona, ale wściekła. Nie pozwolę sobie żadnemu gościowi na takie traktowanie. Nie jestem pieprzoną lalką, którą można rzucać po kątach. Albo się teraz poddam, albo będę walczyć. 
O nie kochany, Shanty nie poddaje się tak łatwo. Jeszcze zobaczysz na co mnie stać.
   - Czego się uśmiechasz?! - ze złością wysyczał w moją twarz. 
Jego dezorientacja i zdziwienie były teraz tak bardzo dobrze widoczne na jego twarzy. Napawało mnie to ogromną satysfakcją. No jakby na to nie patrząc można było go zrozumieć. Atakuje dziewczynę w jakiejś uliczce chcąc się zabawić, która nie dość tego że się uśmiecha to jeszcze jest niemal rozbawiona. Z boku musiało to wyglądać niemal komicznie. No ale nie miałam czasu teraz zastanawiać się nad tym. Zdaję się na siebie. Co będzie to będzie. To mój jedyny plan.
  - Widzisz kochanie, skoro chciałeś się zabawić, trzeba było po prostu zapytać. Mogłam się, hmm lepiej do tego jakoś przyszykować, no wiesz.. -puściłam mu oczko przeczesując dłonią jego włosy. Koleś teraz kompletnie zdębiały nie wiedział co się wokół niego dzieje. Widocznie połknął haczyk, gdyż po chwili wyraźnie się do mnie uśmiechał. Idziemy dalej.

Nieoczekiwanie z pełną siłą natarłam na niego, dziko go całując. Moje usta teraz tak silne, napierały na jego. Odsuwając się od ściany, miałam większe pole manewru. Wsuwając swoje ręce pod jego koszule, przewróciłam go na ziemię. Koleś upadł, podpierając się łokciami. Był widocznie wkurzony. Siadając na nim okrakiem poprawiłam mu humor. Czułam jak jego podniecenie sięga zenitu. Jego ręce krążyły teraz po moich plecach i wzdłuż mojego kręgosłupu, łapiąc mnie za pośladki. Widocznie ta zabawa podobała mu się coraz bardziej bo poszedł o krok do przodu. Beż żadnego zastanowienia wsadził swoją rękę za moje majtki. Czułam jego zimne dłonie krążące nie tam gdzie powinny. Chwilę później, nie wytrzymując napięcia szukał zapięcia od mojego stanika. Jeszcze trochę a porozrywa mi resztę garderoby. Ja tymczasem kolistymi ruchami poruszałam się na nim okrakiem. Koleś niemal dyszał z podniecenia. Czułam jak jego członek
z każdą sekundą domaga się swego. Czułam, że jest na tyle otumaniony abym mogła spokojnie zwiać. Dobra, czas się zwijać.
Kiedy zatrzask mojego stanika się otworzył, nie miałam zbyt dużo czasu na jakiekolwiek działanie. Chwytając jego ręce, uniosłam mu je za głowę. Koleś myślał, że to następna moja zabawa, więc poddał mi się bezpretensjonalnie. Szybkim ruchem wstając wymierzyłam mu mocnego kopniaka w krocze. Jego jęk bólu przeszył moje ciało. Bez zastanowienia jedną ręką zakryłam swoje piersi, a drugą chwyciłam pomięty i brudny sweterek z ziemi. Z szybkością światła zaczęłam biec w kierunku domu. Nie musiałam nawet sprawdzać, czy biegnie za mną rozjuszony goryl. Jego jęki przeszywały ciszę. Udało się.

Śniłam. Po tym wszystkim co się stało miałam jeszcze siłę śnić. To niebywałe że mój mózg potrafił po tym wszystkim funkcjonować. Śnił mi się mój ojciec. Nie umiałam w to uwierzyć. Ostatnim razem zjawił się w moich snach po jego pogrzebie. A teraz, tak najzupełniej przyglądał mi się tym swoim wzrokiem. 
Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nic nie umiałam z niej wyczytać.
To niemożliwe! Zawsze miałam dobry kontakt z ojcem i wiedziałam w każdej minucie co myśli! Może był mną zawiedziony? Czemu nic nie mówił? Miałam wrażenie jakby moje serce przestało bić.
Nie czułam nic. Nic nie słyszałam. Tylko mu się przyglądałam. Tak po prostu. 
Całe to zdarzenie przerwała melodia budzącego mnie budzika. Powracając do świadomości spojrzałam na niego ostatni raz. Jego kamienna twarz przybrała teraz wygląd przestraszonego dziecka. Zamarłam.


2 komentarze:

  1. Bardzo 'odważny' rozdział. Ale trochę mnie zaskoczył, nie wiedziałam, że sobie z nim poradzi i wymyśli taki plan. Ale twarda laska z niej . ; ) Czekam na kolejne rozdziały. Pozdrawiam. ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyno ! jesteś niesamowita. Czytając twoje opowiadanie, coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, ze moje nie ma żadnego ładu ani składu. Opisujesz to wszystko z taką lekkością, ze aż chce się czytać dalej i dalej.Rozdział pozytywnie mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się, że z niej taka dziewczyna ! Dała sobie świetnie radę i miała świetny pomysł.
    Zaskakujesz mnie coraz bardziej. [directionstory-second-life]

    OdpowiedzUsuń